sobota, 8 grudnia 2012

Imagin Louis ;*

Ten imagin nie jest najlepszy ale następny będzie lepszy ;) Z kim chcecie  następny ? ;p I jaki ma być +18 , smutny czy normalny ? ;D

Jesteś najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, której marzenia się spełniły.... Skończyłaś szkołę,wyprowadziłaś się za granicę, masz chłopaka, który cię kocha do szaleństwa...
Po skończeniu wyjechałaś z twojego domu wariatów. Po śmierci jednego z krewnych mama z ojcem się załamali, po czym twoja mam poroniła i zaczęła pić, tata także. Wysyłałaś ich nie jeden raz na odwyk, ale nic nie pomogło...miałaś tego dosyć, byłaś 17 letnią nastolatką, która nie mogła się z tym zmierzyć sam na sam, bez pomocy innych. Twój chłopak poprosił ciebie, abyś się do niego przeprowadziła...po kilku miesiącach zastanawiania się postanowiłaś wyjechać. Spakowałaś wszystkie pamiątki jakie miałaś z rodzicami, rzeczy i inne...Kiedy wychodziłaś z domu z walizka musiałaś powiedzieć, że wyjeżdżasz..
Ty: Mamo, tato ja wyjeżdżam do Irlandii do Drake'a...więc chce się pożegnać..
Mama: Córcia?! Czekaj słońce, dokąd to...opa na..tatek córka dokądś się wybiera...haha, chyba dziś jest 1 kwietnia, bo nie pamiętam..ik...żebyśmy ją gdzieś..ik.. puszczali...
Tata: O! [T.I] [T.N] dokąd to?! do Irlandii? Leć i tak nie jesteś nam potrzebna, w końcu nie nasze dziecko nie nasz problem...-zwrócił się do ciebie. Nie do końca zrozumiałaś co powiedział sowim pijanym głosem..
Ty: Co?
Tata: Nie mówiłem, że cię adoptowaliśmy? Nie, no to masz swe dokumenty i spierdalaj słońce...
Podał ci dokumenty adopcyjne i ciepłe, ogromne łzy poleciały ci po policzku, wzięłaś i poleciłaś..
-Podczas lotu-
Myśli:* Pierdole...zawsze mnie coś musi spotkać? Na serio? Zawsze płatasz mi figle, to śmierć, to alkoholizm, teraz to że jestem adoptowana... dziękuje Ci o Wielki Panie.. przestań płakać głupia! * przeczytałaś parę razy akt urodzenia i akt adopcji...*oo...świetnie znajdę swoich rodziców...mam taką nadzieje...*
Sąsiad: Słuchaj wiem, że życie czasami daje w kość, ale żeby przez to płakała piękna dziewczyna?
Ty: Tak, życie czasami jest upierdliwe...dziękuje..-spojrzałaś na chłopaka siedzącego obok...*tak z pewnie 18-19 lat...hmm...nawet ładny...te brązowe włosy, które się pięknie układają i ten głos...*-* opanuj się kobito! Masz już swojegojedynego...*
Sąsiad: Louis...jestem Louis,  a ty?
Ty: [T.I]
Louis: Miło mi ciebie poznać, a dokąd się wybierasz.?
Ty: Nawzajem. Do  Mullingar, do chłopaka...-mina chłopaka 'zbrzydła'- a ty, jeśli można wiedzieć?
Louis: O! Ja też tam lecę, tylko z tymi chłopakami za nami...-spojrzałaś odruchowo..- tak z nimi,  z tymi śpiochami i wiecznie jedzącym blondynkiem..
Ty: Hahah...przyjaciele?
Louis: Tak, z resztą najlepsi...nie możemy bez siebie żyć...tak już bywa..-przypominasz sobie o Jess, której nie powiedziałaś, że wyjechałaś, z resztą nikomu tego nie powiedziałaś..-A tak, jeśli mogę spytać [T.I] jak ciebie życie skrzywdziło, że po twojej buzi nadal lecą łzy?-zawstydziłaś się i wytarłaś łzy..
Ty: przepraszam...nie wiem kim jestem...
Louis: nie masz za co przepraszać, to że nie wiesz kim jesteś, to nie powód do łamania się, jak pamiętam to jedziesz do swojego chłopaka -na to słowo się skrzywił- zacznij tam życie od nowa, postaraj się żeby było lepsze niż wcześniejsze...-uśmiechną się do ciebie słodko...
Po tej rozmowie podziękowałaś mu i zasnęłaś, na resztę podróży...
Louis: [T.I] przepraszam, ze muszę ciebie budzić, ale zaraz lądujemy..
Budzisz się...na jego ramieniu..
Ty: O boże, Louis, przepraszam, zasnęłam ci na ramieniu..!
Louis: Nic  się nie stało...-uśmiechną się...

Nagle spojrzeliście sobie głęboko w oczy..Lou chwycił twój policzek jedną ręką... Zbliżywszy się do twoich ust

5 komentarzy: